Zobacz

wtorek, 3 listopada 2015

Nie potrafię tak spokojnie mówić o tym co nas spotkało

Nie potrafię tak spokojnie mówić o tym co nas spotkało...Nie mogę powstrzymać emocji  mówiąc o wcześniactwie...
Może dlatego ,że bardzo dużo spadło na mnie mnie w bardzo krótkim czasie...I jakoś nie mogłam sobie tego wszystkiego pookładać...

Wszystko zaczęło się 19 października... w dniu śmierci Zosi...,pięć miesięcy później przyszło mi się pożegnać z babcią...miesiąc po, zmarła kolejna babcia...

Wszystko działo się tak szybko,że aż za szybko byłam wściekła na cały świat...i żeby nieszczęść mało nie było , to dostałam skierowanie na operację....
Tak...taka właśnie zapadła decyzja...operacja ,a po niej nie ma szans na ciąże... Za dużego wyboru nie miałam... więc podpisałam zgodę...

Na wyznaczony termin stawiłam się.... i usłyszałam ,ze nic z tego!!!!!!!
Bo jestem w ciąży....

Szok!!!!!płacz,strach...Wielki ogromny strach.
Ciąża wysokiego ryzyka...

Ale moja głowa zakodowana była tylko na jedno!
To będzie dziewczynka, a ja zrobię wszystko żeby dotrwać do samego końca.

Wyszło jak wyszło...27tc nie najwspanialej ,ale...lepszy 27 tc niz 20 bo szansa na życie  wzrosła o te siedem tygodni.

Czas walki ,to czas w którym siłę czerpałam z powietrza....przysięgam!

Nie wiem jak ja dałam radę,wstawać w nocy i odciągać pokarm...mogłam spać dwie godziny ,wstać i natychmiast jechać do szpitala...Jak o 3 nad ranem moja tęsknota sięgała zenitu ,wsiadałam w auto i jechałam do Antosi.
Nie  czułam zmęczenia.

Może to hormony...???
A może porostu to Miłość...:)

Jedno jest pewne ,wszystko  jest robione dla tego małego człowieka .

Z postępów i zmian na dobre wolałam się nie cieszyć... bo jak tylko zakodowałam sobie w głowie ,że jest lepiej i mamy jeden krok w przód, to tego samego dnia albo dzień później robiliśmy trzy kroki w tył....
bo bezdech,albo reanimacja, anemia,zapalenie płuc...i tak bez końca...

Jedyna pociecha to waga...czekałam każdego dnia na ważenie Antosi.... zaciskałam kciuki ,żeby tylko waga podskoczyła o kilka dkg....Bo to znak ,że maleńka zdrowieje...

Nasze życie toczyło się między szpitalem a domem...

Dzisiaj wiem ,że takich rodziców jak ja jest dużo...
I każdy z nich walczy tak samo mocno o zdrowie swojego małego dzieciątka...

Nam się udało i dzisiaj Antosia jest z nami...

Lecz ,są też tacy którzy tej wojny nie wygrali....do końca życia będą rodzicami wcześniaka...

Dla nich ślę dużo sił... bo ta walka nie jest łatwa,
dlatego uważam ,iż i takie wcześniactwo trzeba pokazywać.

Bo wcześniak to nie tylko mniejszy bobas... to bardzo często bardzo chore dzieci.


1 komentarz:

  1. Witam. Wierze Pani, że jest ciężko o tym mówić. Mój synek Krzysztof ma teraz 2 lata 9 miesięcy i tak samo jest mi ciężko do tej pory mówić. Ja urodziłam Krzysia w 31 tygodniu o wadze 1430 g przez cesarskie cięcie. Nasz stan był bardzo ciężki, ponieważ utraciłam w domu i podczas transportu bardzo dużo krwi. Powodem było przedwczesne odklejenie się łożyska. Do tej pory ciągle zastanawiam się czy mogłam coś zrobić żeby temu zapobiec. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego Krzysia jest moim oczkiem w głowie i dla niego zrobię wszystko. Wszyscy, którzy widzą nas i jak mówię że Krzysiu jest wcześniakiem to twierdzą że ich dzieci są gorzej od niego chociaż że urodziły się normalnie i nie wiedzą co my jako ma,y wcześniaków tak naprawdę przeżywamy do tej pory żeby dziecko było zdrowe i rozwijało się dobrze. Życzymy wam dużo zdrowia i wytrwałości. Pozdarwiamy

    OdpowiedzUsuń