Zobacz

sobota, 13 czerwca 2015

A jednak razem

Nie chcialam duzo ... chcialam tylko miec zdrowe dziecko... 😕 I taka mialam nadzieje a dostawalam co chwile coraz gorsze informacje.... Wyczekane usg glowki pokazalo wylewy ...usg brzuszka krwiaki i powiekszone nadnercza....badanie oczek retinopatie.... co jeszcze....???sama sobie zadawalam pytanie co jeszcze nas spotka...Dlaczego ???za co ta kara... ???przeciez Tosia jest w szpitalu a oni zamiast leczyc ciagle dodaja mi zmartwien... kolejne dni byl jeszcze gorsze..poniewaz zaczelam czytac na temat naszych przypadlosci w internecie... rozmawiac i wypytywac personel o skutki wylewow... Chcialam byc przygotowana na to co moze mnie jeszcze spotkac... a okazalo sie ze wcale tym sobie nie pomoglam a tylko sie dobilam... Wszystko tak jakby zatrzymane w czasie..Teraz wizyty w gabinecie lekarskim konczyly sie na stwierdzeniu -jest stabilna potrzeba czasu....
Ale ile???ile jeszcze tego czasu???!!!
- wczesniaki zyja swoim zyciem...jednemu wystarczy miesiac innemu trzy... nie wiemy ile potrzeba Tosi...samo wyjdzie...
Moj stan psychiczny jak i fizyczny byl na skraju wszelkich granic... Nie chcialo mi sie zyc... stalam obok inkubatora patrzylam, a za kazdym razem jak cos zaczynalo piszczec ja plakalam...
Tego dnia pozegnalam sie z Tosia ale bylam jakas taka niespokojna...
Rano jak zwykle wpadlam na oddzial,a tam tlum ludzi... widze lekarzy pielegniarki...jedna z nich wybiegla do mnie i wypchnela mnie do poczekalni...
-Niech pani wyjdzie na korytarz !!!Niech Pani poczeka za drzwiami!!!
Serce na chwile mi stanelo...lzy laly sie jak lawina bo widzialam, ze to cale zbiegowisko jest nad inkubatorem mojej Tosi.... czekanie trwalo to wieki...Wreszcie wyszla pielegniarka i poprosila mnie...
Podeszla do mnie ordynatorka i zaczela mowic...-Mala miala znowu bezdech moglo to byc spowodowane wylewami ,ale tego nie wiemy na 100%... pojawil sie dosc duzy szmer nad sercem... i ostatnia sprawa potrzebna nam krew... trzeba przetoczyc krew...
Trzesacymi sie rekoma wyciagnelam telefon i zadzwonilam po Tomka...chwile pozniej pobrali moja krew ... podpisalam zgode na transfuzje... Mala moglam zobaczyc tylko na chwilke... i niestety kazali mi isc bo stan byl ciezki...
Bezradnosc boli najbardziej... to stanie obok bez mozliwosci pomocy... jedyne co mi zostalo to modlic sie... modlic sie zeby bylo dobrze... nie bylam w stanie nikomu o tym opowiadac ,bo nie wiem czy przeszlo by mi to przez gardlo...
Czekanie...
Wieczorem mogla zobaczyc Antosie... krew kapala 1 kropla na 2 minuty... Antka byla koloru buraka.. taka czerwona jak maly indianin... Maly chudzielec... Nic nie dzialalo na mnie tak jak ona... uwielbialam patrzec sie na nia...znalam kazdy milimetr jej malenkiego cialka... Byla taka bezbronna...
Nastepnego dnia bylo zdecydowanie lepiej.... Kropka byla zywsza... zaczela znowu ruszac nozkami... tak jakby dostala dawke nowej energi... slonce zaczynalo swiecic i nad nami...😊
Jedna z pielegniarek wraz z lekarka weszly na sale i wesolym glosem powiedzialy do mnie .
-ostatnia deska ratunku... ostatni lek... jak nie zadziala to Tosia bedzie jedyna uparta na tym oddziale....
Sluchalam co one mowia...
-prosze zdjac bluzke...
Ja zaskoczona prosba pytam ..slucham??
- bluzke niech Pani sciagnie ,bedziecie sie przytulac...
Ale jak to... ??ona taka mala ,milion kabli ,rurka intubacyjna......
-damy rade😊
Najszczesliwsza chwila... 20 minut... Po raz pierwszy moglam przytulic moje kilogramowe szczescie...😢😢😢 nie moglam plakac bo bym ja zalala lzamj...serce walilo mi jak dzwon... ale to byla prawda!!!... Ja i Ona... 😊
Ona wielkosci moich dloni... taka mila ciepla... Najwspanialsza...idealna...!Jak ta Kropka sie tulila....a jak pachniala...
Cos wspanialego... !!!!
Takie chwile sa nagroda za to co nas spotkalo... za to ze nie jest latwo ....ale razem jest lzej...💖💖💖💖
I tak oto dowiedzialam sie co to znaczy KANGUROWANIE...Emotikon smile Najlepsze lekarstwo...na wszystko💛💚💜

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz