W tym wszystkim jest jeszcze On... Mąż i tata...ten na ktorego krzyczalam i nie raz obwinialam za to ,że Tosia urodzila sie za wczesnie.. Tak tak...nie raz wykrzyczalam mu to... ba malo tego darlam sie ile sil tylko mialam bylam zla!!!Wciekla.... i gigantycznie bezsilna... A jednak on byl przy nas zawsze... i przezywal to tak samo jak ja... nie placzac i nie krzyczac ale jednak... po 20 miesiacach zaczyna mowic o tym co w sobie skrywal... Ocieral moje lzy..pocieszal mnie placzac w srodku i polykajac lzy.....Bo ktos musi byc silny zeby plakac mogl ktos...
Bylam przekonana ,ze faceci czuja inaczej...ze ich nie dotyka to tak jak nas...bo matka, ma wiez z dzieckiem od samego poczatku... Dzisiaj analizuje sobie kazdy dzien ...i dopiero widze, ze to on cieszyl sie do granic mozliwosci kiedy okazalo sie ,ze jestem w ciazy....byl na kazdym badaniu usg... byl w szpitalu kiedy tylko chcialam ...(co prawda nie przywozil moreli na czas....ale byl😈) zajmowal sie cala trojca kiedy ja moglam tylko lezec,lezec i lezec.... stal pod drzwiami sali cięc kiedy rodzila sie nasza coreczka... i powtarza jest mu smutno ,ze to nie on widzial ja jako pierwszy...i ze nie mogl odcinac pepowiny... Ale i tak wozil mnie codziennie do szpitala... i jako jeden z nielicznych tatusiow na oddziale wczesniakow byl Tata Kangurem😊 Pierwsza kąpiel Tosi takze przypadla jemu...i szpitalne karmienie... Potrafil wcisnac w ta mala 40ml... kiedy ja z wielkim trudem wciskalam 20ml...
Dzielny Tata.. tak wazny i nie do zastapienia.. Tomek Dziekuje Ci za to ze byles i jestes😙
U nas też tym najdzielniejszym był tata :)
OdpowiedzUsuńeveneska.blogspot.com - tak samo, o wcześniaku